niedziela, 15 sierpnia 2010
czwartek, 5 sierpnia 2010
To be a Good citizine is diferent category than to be a good human beeing. Tbe first one is relative to your country, the second one is about humanistic values which may be accepted all over the world.
beeing. Tbe first one is relative to your country, the second one is
about humanistic values which may be accepted all over the world.
Lukass
czwartek, 3 czerwca 2010
Praca bowiem, w takim rozumieniu, jest to działalność pozwalająca zbliżać się do poznani życia i świata - a przez to i siebie. Jest to działalność, która ciebie ustanawia jako człowiek, która odróżnia Cie od zwierzęcia. Nie ma nic wspólnego z wynagrodzeniem i z zarabianiem na życie. Jest życiem samym.
Kobieta rodząca dzieci i zajmująca się ich wychowaniem pracuje jako matka. Jest to, może to być jej główne zajęcie i przecież potrafi ono dawać człowiekowi masę satysfakcji! Nie jest to mój ideał sposobu rozumienia świata, ale może tylko dlatego, że nie mam z nim nic wspólnego. nigdy nawet trochę nie było mi dane poznać takiego sposobu życia.
Naukowiec, próbujący odkryć w przyrodzie jakieś prawidłowości zbliżające go do zrozumienia świata obiera inną drogę - wydaje sie że bardziej skończoną, szybciej sie kończącą niż droga rodzica. Wszystkie nauki są w dużej mierze skończone, mogą sie zacząć nudzić. Ale wtedy fizyk może dorzucić do puli swoich zainteresowań chemię, biologie, bądź wręcz filozofię! Świat cały czas stoi otworem przed ludzką ciekawością.
opieranie życia o pracę zarobkową, która daje mierne profity (na polskie warunki mierne tzn 2000 - wystarcza oszczędnie na wszystko, nawet na skromne luksusy) i nie zbliża do próby zrozumienia życiajest jego marnowaniem. Po co w takim układzie pieniądze? Oczywiście - i praca najbardziej powielająca utarte schematy może "wciągnąć". wszak o to w życiu chodzi, by się czymś zahipnotyzować, by się czymś zaćpać. I czy to będzie wódka, narkotyki czy nauka, zależy to tylko od inwencji danej jednostki.
czwartek, 27 maja 2010
smierć kultury
poniedziałek, 24 maja 2010
konsekwentnie o śmierci
A mimo to przecież zostajemy w jakimś mistycznym połączeniu z tym co było. Pozostaje nam wiedza, doświadczenia, pozostają nam wspomnienia i uczucia. Nie pełne i często wyblakłe i mylne ale zostają. istneije jakiś mistyczny transmiter na którym cały ten bagaż jest przekazywany.
Czy może być to brakujące ogniwo łączące fizykę z filozofią i humanistyka? jeżeli tym transmiterem nie jest materia to tak. i będzie to racjonalny wywód wskazujący na nieśmiertelność jakiegoś pierwiastka ludzkiego. Spełni w małej części ludzkie zapotrzebowanie na pewność.
Jeżeli ludzkie bytowanie w świecie nie jest ćiągłe ani fizycznie (a nie jest) ani temporalnie (nie ma w ogóle takiego pojęcia) to przekazywana istota życia będzie mogła się obyć bez swojego nieciągłego transmitera bo jego zgniciu.
co to znaczy, że humanista zobowiązany jest do szczerości intelektualnej? Istnieje pewna wiedza o kondycji ludzkiej, która jest pewna. a dokładniej rzecz ujmując - potrafi ona wykazać dziury epistemologiczne, fragmenty wiedzy o bycie i życiu, które są nieweryfikowalne, i na których budowanie założeń jest bezpodstawne. Prawdę ową wskazuje nam Pascal, Nietzsche, Heidegger. Z prawdy owej można wyciągnąć parę bardzo życiowych wniosków, które pozwolą nam odsunąć do podręczników historii filozofii pomysły skrajnych relatywistów ostatnich dziesięcioleci. Prawda owa pozwoli na uratowanie człowieczeństwa i humanizmu z z paszczy postmodernistycznego potwora, który wraz z połknięciem idei sensu połyka grunt na którym stoi, i który go wykarmia.
niedziela, 9 maja 2010
Czy więc nie na miejscu byłby postulat powołania do życia Nowej Humanistyki. Albo przynajmniej zacząć działanie w myśl ideom, które miały by na celu sprostać wymogom zmienionej rzeczywistości?!
niedziela, 25 kwietnia 2010
Człowiek a Obywatel
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
gdy jednak było się pozbawionych sprzyjających okoliczności, pozostaje się z pewną konkretna wiedzą, która traktowana jest jednak przez samego posiadającego jako wiedza rzemieślnicza. jako pewien fach, pewna profesja, którą sie posiadło i dzięki której możliwe jest życie na wyższym poziomie niż przeciętne. Jednak taki naukowiec sam nie będzie potrafił przetransponować swojej wiedzy w medium pozwalające mu poznawać coraz szerzej świat a przez to co raz bardziej go rozumieć. jest to tragedia intelektualistów bez powołania, bez misji i ambicji, których niestety coraz więcej.
czytanie trzech książek tygodniowo nie jest wysoko postawioną poprzeczką. nie jest osiągnięciem. od któregoś przeczytanego wolumenu wiedza w nich zastana zaczyna sie powtarzać co dział jak przypadkowe repetytoria, pozwalające utrwalać fakty i tworzyć ciągi wynikowe. Naprawde, mechaniczne zdobywanie wiedzy nie jest wyzwaniem na miarę XXI wieku. Wyzwaniem jest zdobywać ją w sposób wynoszący i doceniający nasze człowieczeństwo. W tym momencie za sposób życia oddający hołd człowieczeństwu uznaję samą próbę zrozumienia świata i człowieka. Nie jest to oczywiście jedyny sposób, a w ramach próby jego realizacji możliwych jest wiele dróg. Jednak bez poznawania świata i empirycznego poznawania ludzi, odpowiedź na pytanie o człowieka jest chyba nie możliwa.
I naprawdę, o wiele trudniej jest podjąć wyzwanie "poznawania świata" niż stać sie profesorem. Tym bardziej, że sama chęć poznania świata wypływa naogół ze świadomości jego wielkiej różnorodności - obranie drogi "naukowca" często wynika z bezmyslnego dryfowania.
---------------
W tym miejscu dotykamy niezwykle ważkiego problemu, który tylko zaznaczę: jakości polskiej kadry naukowej. w większości niestety, są to ludzie, którzy mają tą pracę, bo nie mają innej. równie dobrze mogli by uprawiać kowalstwo artystyczne. Nie zakładam z góry, że to źle. nie zakładam z góry że praca intelektualna powinna cieszyć sie większym prestiżem niż inne zajęcia, choć ciągle wierzę że idee zmieniają rzeczywistość bardzo często w szerokim wymiarze, a kształt bramy jeszcze takiego zasięgu oddziaływania nie ma. dlatego z pewnością należy przemyśleć rolę intelektualistów w naszym życiu, a później ich jakość i CO NAJMNIEJ mieć nasze profesorstwo na bacznej uwadze.
czwartek, 15 kwietnia 2010
żałoba narodowa zabije nam najlepszą młodzież
środa, 14 kwietnia 2010
Dziwne, że tak inteligentny człowiek wierzył, że ludzie posiadający pieniadze i władze będą chcieli pozbyć sie dobrowolnie (na skutek teoretycznie zarysowanej "konieczności dziejowej") tylko po to by współtworzyć nowy ład. Wszak człowiek raczej nie jest skory do zmain, szczególnie kiedy mu życie w miarę odpowiada.
Nadzieja, że samoistnie nastąpi jakakolwiek zmiana, jest zawsze wyzsana z palca. trzeba ją albo sprowokować, albo liczyć na zewnętrzne czynniki, które mimochodem same do zmiany doprowadzą. człowiek, szczególnie wygodnicki (a i bogaty) nie chętnie będzie poddawał się wysiłkowi jakim jest właśnie zmiana.
czwartek, 8 kwietnia 2010
do głów. Zarowno w kompleks Rosji-wielkiego wschodniego sasiada, jak
i Unii Europejskiej-niedosciglego wzorca do ktorego trzeba sie
czympredzej upodobnic. Dobre kontakty, a wrecz przyjazn polsko-
rosyjska jest rzeczą ważna i nalezy starac sie dzialac w taki sposob
by nasze bilateralne stosunki byly jak najlepsze. Dobre wspolistnienie
w gronie rodziny krajow europejskich jest nie mniej wazna, a decyzja
ta zostala podjeta juz w pierwszym tysiacleciu naszej ery gdy chrzest
Polska przyjela z Zachodu (albo przechzcila sie z obrzadku
wschodniego). Jestesmy czwscia Europy, chcemy tego i nie wiele moze
ten fakt zmienic. Jednak napastliwe, na sile wymuszane gesty
przyjazni, badz infantylne interpretowanie pewnych wydazen w sposob
batdziej optymistyczny niz by na to wskazywala racjonalnosc trzezwego
umyslu politycznego, nie zblizy nas ani do naszych ewentualnych
przyjaciol Rosjan, ani nie zapewni nam adekwatnego do naszych
oczekiwan miejsca w Unii. Dzisiejsza notka na pierwszej stronoe Gazety
Wyborczej autorstwa Adama Michnika jest przykladem infantylnej nadziei
nie popartej faktami. Michnik oglasza koniec "klamstwa katynskiego" i
wieszczy juz tylko zlote lata w kontaktach polsko-rosyjskich. Po
pierwsze jet to myslenie zyczeniowe, po nawet jesli oczekiwania
Redaktora co do postawy Rosjan wobec zbrodni katynskiej zostaly
spelnione, to jednak wielu Polakow wciąż czuje niedosyt i tak
przedstawionej skruchy nie uznają za wystarczajacą. Po drugie
wyraznie widac ze Moskwa ze swery gestow historycznych i
ideologicznych przenisla sie na dzialania geopolityczne i gospodarcze
- najlepszym na to przykladem jest rozpoczeta wlasnie budowa gazociagu
polnocnego. Ani Unia, ani Rosja nie uznały Polski za na tyle ważnego
partnera, by ekonomicznie nieplacalną i politycznie szkodliwa
inwestycje na dnie Baltyku zamienic na tansza i bespieczna dla Polski
a ponadto integrujacą Europe budowe londową.
Nalezy sie cieszyc z okazanych gestów i miec nadzieje na trwala
poprawę stosunków. W tym punkcie sie z Michnikiem zgadzam. Nie moge
natomiast przebolec slepoty huraoptymistycznej postawy, ktorej
konsekwencje, jak kazdej mylnej interpretacji faktow, moga byc
oplakane. Na polskiej arenie publicznej brakuje niestety wywazonych
komentarow, ktorzy cieszac sie z sukcesow nie zapominali by o mnogosci
problemow, ktore mimo wszystko zostają.
Lukass
piątek, 12 marca 2010
Zarowno opis jaj i ocena tego zjawiska jest niezwykle trudna. Dlatego, ze wszyscy zdajemy sobie sprawe z glodu i masy cierpienia na swiecie, ktore nie jest w zaden sposob porownywalne z tym cierpieniem, ktore niektorzy z nas w polsce doswiadczaja. Sklaniajac wiec do koncentracji na cierpieniu innych odmawiamy jednoczesnie wlasnej martyrologii, a to jest bardzo zle widziane. Nikt nie chce rezygnowac z wlasnego wizerunku. Jest to tak silna potrzeba ze odmawia czesto prawa rozumowi. Ale badźmy szczerzy i drastyczni: prawdziwe nieszczesie, glod, ubostwo, prawdziwe nieszczesie to nie u nas. U nas co najwyzej zarobki o 1000 za niskie, maz bije (od ktorego mozna odejsc-ale przeciez dzieci?! No tak, dzieci-te przezyja a nie z wypadajacym odbytem skonaja z glodu w piwnicy) i inne tam takie duperelele.
Zaborczosc, brak skromnosci w połaczeniu z brakiem trzezwej oceny sa mordercze i dla szczescia jednostkowego, i dla poczucia wolnosci, i w koncu dla poczucia czlowieczenstwa. Tylko samoswiadomosc obywatelskosci swiata moze uratowac czlowieczenstwo, nawet nie pieniadze
wtorek, 9 lutego 2010
PS
niezwykle interesujące jest, że ten sam autor (Adam Leszczyński) w swoim o dwa lata wcześniejszym artykule, stawia zupełnie przeciwna tezę. co prawda do innego okresu sie ona tyczy (nie porównujemy '39 do '89 a powiedzmy '90 do 2000) jednak mechanizm, który przy ocenie przedwojennej polski z współczesną nie mógł być zastosowany do porównania biedy na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat już jak najbardziej.
sobota, 30 stycznia 2010
muzea, człowiek, market
Teraz można się zacząć zastanawiać kto do tych muzeów będzie przychodził i jaki cel będzie przyświecał zwiedzającym. Bo że twórcom programowym przyświeca cel stworzenia łatwo przystępnej, łatwo absorbowalnej dla zwiedzającego materii to wiemy. Otwarcie i głośno jest to obwieszczane. Tylko żeby za zbyt dlatego posunięta prostotą nie zniknął sens wiedzy. Bo niestety każde zdobycie wymaga choć minimalnego wysiłku.
sobota, 16 stycznia 2010
Instytut spraw puboicznych
wyszukiwaniem w gospodarce wolnych przestrzeni by tam wcisnac paru
niezadowolunych ludzi robiac z nich szczesliwszych. Opisuje
rzeczywistosc za pomoca dziesiatek cyfr i miliarda słów sprawiając,
że opos nie ma wiele wspolnego z istniejacym swiatem.
(podskórnie oczywiscie przyjete jest postmodernistyczne załozenie, ze
nie ma <i>istniejacego</i> a jedynie jest swiat stwarzany). Jadnqknjak
wielką odpowiedzialnosc za nieszczescia milionow lidzi przyjmuje ten,
kto chce ichbwychowywac, stwarzać właśnie, w jednowymiarowym
świecie. W świecie ktorego i fasada i jedyna głębią są cyfry.
Milion dwiescientysiecy bezrobotnych
Dziewiecste zlotych minimum socjalnego
środa, 13 stycznia 2010
watpienia najgorsza z posrod tych najgorszych jest szczurowatość.
Peł o dookolanas szczurków. Ludzie, niewiedzac czemu, boja sie w tym
pelnym wolnosci, liberalnym swiecie wyglaszac swoje poglady! Ale
chodzi o poglady specyficznie pojete i specyficznych ( w tym momencie
normalnych) ludzi.
Normalni ludzie czyli wiekszosc. Maja oczywiscie oni swoje poglady,
dzielnie bronia przed soba swoich wartosci, maja swoja wiare. A mozetu
lezy problem - ich wiara nie jest wystarczajaco silna by dzielic sie
swoim sposobem rozmumienia swiata z innymi? Moze nie wierza do konca,
ze to co widza, co czuja moze miec dla kogos jakakolwiek wartosc. Moze
byc prawdziwe. I nie jest tu mowa o religi ani nie o Bogu. Bog jest tu
jednym z przedstawicieli problemu.
Mesjanizm, szerzenie wiary ogniem i mieczem jet fatalne. Ale popadanie
w druga skrajnosc-zamkniecie kompletnie ust w celu nie wypowiadania
swoich pogladow jest rownie zle. Swiat nie wypowiedziany, nie nazwany
nie istnieje.
Liberalnosc dzisiejszego zycia nie ma na celu zabronienia wypowiadania
swoich sadow, obnoszenia sie z wlasna wiara. Dlaczego wiec tak malo
ludzi z tego korzysta? Moze problemem jest wlasnie brak wiary, ze moj
sad moze byc tak samo dobry jak czyis inny albo nawet ten ogolnie
przyjety. Niby pelna wolnosc, a jednak mowienie jednego jest lepiej
widziane niz wypowiadanie tego co nie popularne. Albo nawet problem
stanowi brak sądow, nie ma w co wierzyc gdy sie nie ma wlasnego zdania.
Mnie tenoroblem dotyga osobiscie. Teoretyzowanie na jego temat jest
zajmojace jednak w zyciu ogranicza sie do paru konkretnych przypadkow.
Mam wielu znajomych-w niektorych momentach mojego zycia bylo ich
wiecej, terazjest roche mniej. Nie zmienia to jednak faktu ze
wiekszosc z nich to lidzie posiadajacy wlasne zdanie, majacy wlasne
opinie, przezywajacy zycie we wlasny sposob. Maja oni wlasne odczucia
i dochodza nie raz wlasnymi drogami do ogolnie przyjetych prawd.
Dlaczego tymi swoimi - jakze cennymi uwagami, odkryciami nie dziela
sie?!
Lukass
"brak sensu życia"
a teraz odnośnie tytułu:
takie słowa padają z ust co drugiego Polaka (nie wiem jak jest w innych krajach..) a przecież jest to kategoria głęboko filozoficzna! jest to pytanie o Bycie, o podejście do Bycia do bycia Bytu. Skąd takie rozpowszechnienie tej jakże hermetycznej (hermeneutycznej) kategorii? spróbuję postawić tezę, że w naszym pięknym kraju, w naszej kulturze lenistwa i nieróbstwa przeplatającego się z idiotycznym (idiotes) pracoholizmem czy po prostu "biurwizmem" nastąpiło tak dalekie pomieszanie horyzontów, że nic nie jest już na swoim miejscu.
Nie chcę być okrutny, ale zachodzę w głowę, czy strata męża w którym się jest w związku od trzydziestu lat, będąc w wieku lat pięćdziesięciu można nazwać taką samą "stratą sensu życia jak głębokie problemy egzystencjalne trapiące Kierkegaarda.
Odpowiedź jest bardzo prosta: można, tylko po co? dostajemy w wyniku takiego przemieszania świat tak "nienazwany", niezidentyfikowany, ze nie wiadomo o którą ścianę się oprzeć.
Nie chcę sugerowac że jeden "brak sensu zycia" jest lepszy, badź gorszy od drugiego. Są poprostu inne, mimo, że mogą być tak samo drastyczne w rezultatach.
Skupie się jednka na tym drugim podejściu, bo tak rozumiany "brak" jest niewątpliwie specjalnością głównie Zachodu, a ponadto mam wrażenie że w Polsce osiągnał on niezykle osobliwy stopień rozwoju.
jest toosiagnięcie Zachodu, bo tylko ten krąg kulturowy stać było na tak drastyczne wyrzeczenie się zewnętrznych oparć jakied aje szeroko pojęta religia (kultura, uzus, społeczeństwo) na rzecz racjonalności człwoieka. czyli punkt oparcia przenieśli zza człwoieka do jego wnętrza. skutek jest dosc drastyczny - gdy człowiek się potknie, nie ma się o co oprzeć.
Taka konstatacja nie jest w żadnej mierze rewolucyjna. Ciekawe natomiast wydaje mi sie spojrzenie na "brak sensu życia", który dotyka jakieś 80% ludzi. Dlaczego oni cierpią? z konieczności jestem zmuszony odrzucić jakieś 10% nieszczęśników cierpiacych na depresje kliniczne i inne diagnozowalne schorzenia (choć w większości przypadków diagnoza przychodzi zbyt łatwo). Mimo to pozostaje ogromna grupa ludzi, którzy raz w miesiącu, albo przynajmniej raz na pół roku skarżyć się będą na brak poczucia sensu życia. Moja diagnoza jest nastepujaca: z jednej strony wobec upadku konieczności podejmowania sie "sensownej pracy" i przeogromnego wyboru "pracy bezsensownej", ludzie ci mają rzeczywisty problem nie związany jednak z ich błędnymi wyborami, a z poluzowaniem poczucia celowości w społeczeństwie. Wraz z religią, stracilismy poczucie zamknięcia i celowości świata. praca typu "księgowa" (czy piarowiec) która kiedyś uważana była za dobrą, normalną pracę - potrzebną, okazuje sie dziś praca bez celu, która do niczego nie prowadzi. Kiedyś praca na roli była normalną koniecznością, a niedzielne pójście do kościołom przywracało jej celowościowy sens. dziś jest to pewnie jedna z najbardziej przeklętych działalności.
i zostaje jeszcze jeden rodzaj poczucia "bezsensu świata". Taki, który ludziom od zawsze towarzyszył, nie będąc jednak w udziale większości. Jest to bezsens spowodowany upadkiem nadziei na znalezienie na Ziemi zajęcia, którego wykonywanie będzie produktywne, które będzie miało sens i było skończone. Jest to problem filozofów (ale nie tylko), którzy po latach ślęczenia nad książkami, dochodzą do wniosku, że nie zbliżyli się ani o milimetr w odpowiedzi na pytanie "jak żyć". Każdy sposób jest tak samo dobry, a co za tym idzie, tak samo zły, beznadziejny.
czwartek, 7 stycznia 2010
wtorek, 5 stycznia 2010
egaliarny arystokrata
Po tej, zimniejszej stronie Odry próżno szukać takiej warstwy społecznej, takiej grupy. Po tej cieplejszej stronie, też nie od razu się ja znajdzie i możne trzeba i ze świcą i po nocach w bibliotekach szukać ale jakiś jej okruch jest.
i to jest piękna różnorodność świata! Jest i tak i siak. I świnie przy korycie brudzą sie z radością, i koty swym spojrzeniem podstępnie czuwają. Kaprys Przypadku tylko zrządził, że świnie lubią jedno, a koty inne wolą.
Problem powstaje gdy pewne ktosie, nie mające.. hmm... manier, ani nauczonych, ani wyniesionych z domu, żądają dla siebie, by tak ich traktować, jakby świeciły przykładem w używaniu savoir-viveuru. problem jest wtedy, gdy ktoś nie widząc płótna żąda, by go malarzem nazywać. Do wszystkiego można dorosnąć. Wszystko jednak trochę pracy wymaga. Nie da się od niej uciec.
A co się dzieje za naszym oknem, na naszym trzepaku? Siedzi grupka zubożałych szlachciców, wydziedziczonych - możne tylko z paru książek, służki i antałku miodu. Może nawet tylko z paru książek co je mieli jeszcze dziesięć lat temu, ale wir czasu im porwał je. I żądają od świata, współczesnego świata, by patrzył na nich, kłaniał się i po raczkach całował. A na co tu patrzyć!?

