nie można oddzielać pracy od życia. Choć brzmi to pewnie skandalicznie, po przewartościowaniu tego stwierdzenia, a dokładniej po nadaniu mu wartości humanistycznej a nie kapitalistycznej czy finansjerskiej, staje się ono wspaniałym drogowskazem pełnego i szczęśliwego życia.
Praca bowiem, w takim rozumieniu, jest to działalność pozwalająca zbliżać się do poznani życia i świata - a przez to i siebie. Jest to działalność, która ciebie ustanawia jako człowiek, która odróżnia Cie od zwierzęcia. Nie ma nic wspólnego z wynagrodzeniem i z zarabianiem na życie. Jest życiem samym.
Kobieta rodząca dzieci i zajmująca się ich wychowaniem pracuje jako matka. Jest to, może to być jej główne zajęcie i przecież potrafi ono dawać człowiekowi masę satysfakcji! Nie jest to mój ideał sposobu rozumienia świata, ale może tylko dlatego, że nie mam z nim nic wspólnego. nigdy nawet trochę nie było mi dane poznać takiego sposobu życia.
Naukowiec, próbujący odkryć w przyrodzie jakieś prawidłowości zbliżające go do zrozumienia świata obiera inną drogę - wydaje sie że bardziej skończoną, szybciej sie kończącą niż droga rodzica. Wszystkie nauki są w dużej mierze skończone, mogą sie zacząć nudzić. Ale wtedy fizyk może dorzucić do puli swoich zainteresowań chemię, biologie, bądź wręcz filozofię! Świat cały czas stoi otworem przed ludzką ciekawością.
opieranie życia o pracę zarobkową, która daje mierne profity (na polskie warunki mierne tzn 2000 - wystarcza oszczędnie na wszystko, nawet na skromne luksusy) i nie zbliża do próby zrozumienia życiajest jego marnowaniem. Po co w takim układzie pieniądze? Oczywiście - i praca najbardziej powielająca utarte schematy może "wciągnąć". wszak o to w życiu chodzi, by się czymś zahipnotyzować, by się czymś zaćpać. I czy to będzie wódka, narkotyki czy nauka, zależy to tylko od inwencji danej jednostki.
czwartek, 3 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
OdpowiedzUsuńDobra, to było 6 lat temu, powiedzmy, że Cię to trochę ratuje :)
OdpowiedzUsuń