wtorek, 5 stycznia 2010

egaliarny arystokrata

niby oksymoron, a jednak wszędzie się pałętają pod nogami nam takie typki. Niesmaczne tym bardziej, że szlachectwo - obecne w Polsce - to nie to samo co arystokracja. Od aristoi wymaga się jednak czegoś więcej, niż wygodnego życia zazżerowane z innych pieniądze, opilstwa i grubiaństwa. Przewalania się gromadami całymi pod stołami, za łby chwytanie i chamskie ryki. Zrobienie swoim znakiem rozpoznawczym niemożność trafienia do domu (czy w drzwi bez obijania sobie głowy) to kiepski desygnat. To wspaniały sposób życia! i jestem nawet uznać go "godnym szlachcica" ale nie aristos.
Po tej, zimniejszej stronie Odry próżno szukać takiej warstwy społecznej, takiej grupy. Po tej cieplejszej stronie, też nie od razu się ja znajdzie i możne trzeba i ze świcą i po nocach w bibliotekach szukać ale jakiś jej okruch jest.
i to jest piękna różnorodność świata! Jest i tak i siak. I świnie przy korycie brudzą sie z radością, i koty swym spojrzeniem podstępnie czuwają. Kaprys Przypadku tylko zrządził, że świnie lubią jedno, a koty inne wolą.
Problem powstaje gdy pewne ktosie, nie mające.. hmm... manier, ani nauczonych, ani wyniesionych z domu, żądają dla siebie, by tak ich traktować, jakby świeciły przykładem w używaniu savoir-viveuru. problem jest wtedy, gdy ktoś nie widząc płótna żąda, by go malarzem nazywać. Do wszystkiego można dorosnąć. Wszystko jednak trochę pracy wymaga. Nie da się od niej uciec.
A co się dzieje za naszym oknem, na naszym trzepaku? Siedzi grupka zubożałych szlachciców, wydziedziczonych - możne tylko z paru książek, służki i antałku miodu. Może nawet tylko z paru książek co je mieli jeszcze dziesięć lat temu, ale wir czasu im porwał je. I żądają od świata, współczesnego świata, by patrzył na nich, kłaniał się i po raczkach całował. A na co tu patrzyć!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz